Moja przygoda z Nikonem dobiega powoli końca (choć tak naprawdę to dopiero początek zabawy), czas więc na małe podsumowania i relację z użytkowania nowego aparatu. Lojalnie jednak ostrzegam, że są to subiektywne wrażenia jakby nie było fotoamatora, tak więc połowa z nich może wydać się zabawna osobom znającym się na rzeczy, ale co tam... ;)
Ponieważ nie jest to moja pierwsza lustrzanka, samo wzięcie nikona d3000 do rąk nie przyniosło mi jakiś ekstremalnych wrażeń, ale za to utwierdziło mnie w przekonaniu, że dla osób początkujących, stawiających pierwsze kroki w fotografii, ale równie dobrze dla tych, którzy po prostu korzystają z aparatu na co dzień, ten model nikona jest naprawdę dobrym wyborem. Niewielki jak na lustrzankę rozmiar, ciężar sprawia, że można go zabrać ze sobą wszędzie. Śmiało mieści się nawet w większej damskiej torebce ;). Dobrze się go trzyma, sprawia wrażenie solidnego, dostęp do przycisków funkcyjnych jest swobodny i nie przysparza problemów podczas użytkowania.
Co do samego fotografowania, to zdjęcia robi się bardzo przyjemnie. Jeśli mamy czas i odrobinę podstawowej wiedzy, to nikonem można wyczarować naprawdę fajne fotki. Moje zabawy z przesłoną i czasami sprawiały, że z kompletnie nienadających się do fotografowania sytuacji i warunków, powstawały całkiem niezłe obrazki. Co prawda kitowy obiektyw nie dawał poszaleć, ale z jakości zdjęć na prawdę jestem zadowolona. Dobra ostrość, brak szumów przy niższych czułościach (przy wysokich są niestety bardzo widoczne), dobre odwzorowanie kolorów. No i nareszcie większy od mojego dotychczasowego 11 polowy autofokus, który idealnie spisywał się w warunkach, kiedy obiektem moich fotografii była chociażby grupka uśmiechniętych dzieci :).
Co jeszcze... Nikon działa błyskawicznie, tuż po włączeniu jest gotowy do robienia zdjęć. Brak stabilizacji obrazu w korpusie rekompensuje stabilizacja w obiektywie, która swoją drogą nieźle na początku mnie przestraszyła, wydając bliżej niezidentyfikowane dźwięki i sugerując mi, że z moim widzeniem jest chyba coś nie tak ;). Duży wyświetlacz, zajmujący 2/3 szerokości korpusu jest bardzo funkcjonalny, chociaż niestety z każdym nowym zdjęciem funduję mu ślady mojego nosa...
Niestety nie udało mi się wyciągnąć nikona na jakiś dłuższy spacer, bo albo warunki późnowieczorne nie sprzyjały zbytnio pieszym wędrówkom, albo widok dziewczyny z aparatem w dłoni na pobliskim targu okazywał się zbyt nietypowy i mógł pociągać niezbyt pożądane konsekwencje, ale udało mi się poza sesjami typowo kulinarnymi, przetestować nowy aparat w warunkach zupełnie odmiennych. Był więc wieczorny spacer ulicami Katowic, wizyta w Coffee Heaven i zdjęcia pstrykane ukradkiem zza mojego ulubionego fotela ), spacer z cudownym westem, utrwalanie dziecięcych radości. Niestety miesiąc to zdecydowanie za krótko, żeby pokazać szereg możliwości aparatu. Ale ich odkrywanie polecam tym, którzy zdecydują się rozpocząć przygodę z fotografią. A ja na razie mam chrapkę na nowy obiektyw. Tak na początek naszej bliższej z nikonem znajomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz