poniedziałek, 30 maja 2011

Bazylia Lunch&Dinner Club

 

Pierwszy raz w Bazylii mieliśmy przyjemność być niewiele po otwarciu restauracji. Niedawno wróciliśmy ponownie chcąc sprawdzić wrażenia, które mieliśmy za pierwszym razem.

Zacząć trzeba od tego, że lokale typu breakfast & lunch & dinner, takie jak Bazylia są w Europie codziennością. W Londynie proponują podpiekane sandwicze, w Sztokholmie pasty z najróżniejszymi sosami, w Berlinie można spróbować dania dnia w zestawie z kawałkiem tortu. Nie wspominając o krajach południowych, do których właśnie lokal Bazylia nawiązuje wystrojem, klimatem i menu. Zresztą nie tylko menu, ale też wystrojem. Świeża zielona i biała, do tego z ceglaną ścianą prezentuje się Bazylia bardzo nowocześnie i europejsko.

Najważniejsze jednak, jak zwykle, jest jedzenie. I tu mamy pewien problem. Jedzenie w Bazylii jest jak najbardziej godne polecenia, przy czym zdecydowano się tam na dość specyficzny pomysł na przechowywanie dań. Wszystko prezentowane jest w szklanej ladzie chłodniczej. Owszem, na początku dnia wygląda to bardzo interesująco, jednak im później, tym makarony, lasagne, zapiekanki wyglądają gorzej - obeschnięte i zwiędłe. Jedzenie, które zamawiamy jest właśnie z tej lady chłodniczej wyciągane i podgrzewane, może się więc nam zdarzyć na talerzu choćby zeschły makaron.

Zupełnie inną historią są tam śniadania - talerz z serem, wędlinami i jajecznicą lub frankfuterkami do wyboru, musli z jogurtem i trzema rodzajami świeżych owoców, a przede wszystkim ciabatty, bagietki i sandwicze. Szczególnie polecamy te ostatnie z mozarellą, pomidorem i sałatą czy z indykiem, serem żółtym, pomidorem i sałatą, podgrzane tuż przed podaniem.

Ocenę całościową pozostawiamy tym razem każdemu z osobna. Zachęcamy oczywiście do spróbowania wszystkich dań serwowanych w Bazylii.

1 komentarz:

Monika Zawadzka pisze...

Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.