Nie, nie. To żadna dietetyczna wersja tiramisu, a klasyczna wersja deseru. Żona na diecie, zaczęła dzień od pożywnego, zdrowego śniadania, zasugerowanego przez panią dietetyk :),
ale mężowi należą się łakocie. Strasznie ubolewam nad tym, że tiramisu jest tak bardzo kaloryczne, bo skusić się na niego nie mogę. Przynajmniej na razie ;). Chyba że skosztuję łyżeczkę. Nic na to nie poradzę, że to jeden z tych deserów, dla którego smaku nawet o trzeciej w nocy potrafię pojechać do sklepu po składniki potrzebne do jego przygotowania.
Najfajniejsze jest to, że ilu kucharzy, tyle wariacji tego włoskiego deseru. Tiramisu przerabiali wielcy, ze słynnym Hestonem Blumenthalem na czele, który poprzez dodatkową warstwę czekolady próbował nadać deserowi niepowtarzalną strukturę, ale i w kuchniach zapalonych kucharzy amatorów pojawia się on często. Okrągłe czy prostokątne ciastko? Czemu nie! Finezyjny torcik? A może bardziej luźna konsystencja? Wszystkie chwyty są dozwolone.
Miałam okazję spróbować kilku wariacji tiramisu, jednak wciąż moim ideałem jest wersja przygotowywana po raz pierwszy przez mojego męża (może nie bez powodu tiramisu uznawane jest za jeden z afrodyzjaków). Uwierzcie mi, ale jest to uczta nie tylko dla podniebienia, ale i dla pozostałych zmysłów. Cieszy wzrok, schłodzone intensywnie pachnie kakao, delikatnie pieści język jedwabiem przykrytym cieniutką warstwą weluru.
To co w tiramisu lubię najbardziej, to jego luźna, kremowa struktura. Chyba coś w tym jest, ale desery wyjadane łyżką z miski lub innego pojemnika smakują mi najbardziej. No i to idealne połączenie mascarpone, żółtek oraz biszkoptów savoiardi (koniecznie obsypanych cukrem z jednej strony) nasączonych aromatycznym espresso. Poezja!
A w moich przygotowaniach do lata z mały kryzys ;). Po dzisiejszej porcji fitnessu byłam tak zmęczona, że ciężko było mi dowlec się do domu :). Co prawda po zakwasach nie ma już ani śladu, z kondycją też nieźle, ale ciężko było mi wytrzymać dzisiaj kolejną godzinę na fitball. Ale mam nadzieję, że w czwartek energia wróci. Wszak już trochę się wprawiłam ;). Miesiąc ćwiczeń za mną, ujędrniające specyfiki Dove po miesięcznej kuracji również powoli się kończą, to znak, że efekty powinny być widoczne. Czy są? Zdecydowanie tak. I przyznam, że bardzo mi się to podoba!
Porcje: 2-4
Czas przygotowania: 1/2 godziny+ czas chłodzenia
Składniki:
- biszkopty savoiardi (ilość uzależniona od wielkości naczynia)
- 500 g sera mascarpone
- 4 średniej wielkości jajka
- 6 łyżek cukru pudru
- mała filiżanka dobrej jakości espresso
- 50 ml likieru amaretto
- dobrej jakości kakao
Czas przygotowania:
Żółtka oddzielić od białek. Żółtka utrzeć z cukrem pudrem, połączyć z serem mascarpone. Następnie ubić pianę z białek i delikatnie wymieszać z masą serową. W międzyczasie zaparzyć kawę, ostudzić, wymieszać z amaretto. Biszkopty maczać w kawie stroną bez cukru, a następnie ułożyć na dnie naczynia stroną namoczoną do góry. Na biszkopty wyłożyć połowę masy, posypać kakao, powtórzyć czynności raz jeszcze, nie posypując tylko kakao. Włożyć deser na kilka godzin do lodówki. Tuż przed podaniem posypać resztą kakao.
[print_link]
4 komentarze:
dobrze, że ja nie przepadam za tiramisu
ale gubię mnie inne słodkie pyszności
podziwiam Cię za wytrwałośc!
nie daj się tym chwilowym kryzysom i zwątpieniom
ja tez zacznę jakąś dietetyczną wędrówkę do lata,
jutro idę na fitness i kończę ze słodkościami (yhy!)
pozdrawiam wieczornie!
Skoro są efekty, to nie żałuj sobie tego tiramisu ;) Ja bym zjadła całe :)
Tiramisu wprost uwielbiamy! Oj, jak dawno go nie robiłam. Może trzeba sobie przypomniec niedługo jego fantastyczny, kremowy smak :) Mniam:)
no tak, nie dośc że sama sie katujesz wygladem i zapachem, to jeszcze nas kusisz, oz ty! ;)
Prześlij komentarz