Szczerość kuchni jest w chwili obecnej sprawą najważniejszą. Szczerość polegająca przede wszystkim na dwóch elementach - jakości i prostocie. Choć ekologiczne, organiczne i lokalne to w chwili obecnej przede wszystkim komercyjne hasła zwiększające sprzedaż, to same idee są z całą pewnością wartościowe. Dziś mamy świadomość, że żywność wytwarzana w warunkach mających jak najmniej negatywny wpływ na otoczenie, z poszanowaniem praw wytwórców i przy sensownej polityce produkcji, choć być może nie ma bezpośredniego wpływu na nasze zdrowie i smak potraw, na dłuższą metę kształtuje otaczający nas świat.
Chcąc w swojej kuchni spełnić powyższe postulaty, najlepiej samemu zostać hodowcą. Każdy w swojej skali - od małej doniczki bazylii, do własnych krów - może czerpać satysfakcję z codziennego doglądania swoich wytworów. Jeśli ograniczymy się do balkonowego ogródka jest to tanie i w zasadzie mało pracochłonne - wystarczy pamiętać o podlewaniu. Codzienna kontrola jednak z czasem stanie się naszym nałogiem. W takiej właśnie sytuacji hodowana przez nas na balkonie bazylia, lawenda i dynia zyskały status prawie-że-domowników. Z niecierpliwością czekamy na pierwsze jesienne plony. Jednocześnie wiemy, że na tym nie zakończymy, bo przecież apetyt rośnie w miarę jedzenia. Już mamy plany powiększenia naszych upraw i sięgnięcia po nowe warzywa i zioła. Chilli, majeranek, rukola - pomysłowość w tej kwestii nie ma granic. Ba! Pojawił się nawet pomysł przeprowadzki na wieś! Choć do takich zmian raczej nie dojdzie, nasza kuchnia na pewno będzie ekologiczna, organiczna i lokalna.
9 komentarzy:
Popieram! Popieram jak najbardziej! Chętnie bym się zapoznała z kilkoma wskazówkami jak założyć domową hodowlę. Od czego zacząć, co będzie potrzebne, skąd wziąć nasiona/sadzonki... Mam nadzeję, że uda Wam się rozwinąć ten temat!
Pozdrawiam! :))
Własna hodowla to jest to! Ja nie mam już miejsca na balkonie :)
Popieram!
Sama mam moc własnych ziół i ziółek i innych roślinek( na czele z 9 rodzajami mięty:) mogę bo mam wielki balkon i mały ogródek(który jednak z kimś dziele) ale nic to...ważne że się ma coś swojego..tak samo jak jogurt i chleb własnego wyrobu są znacznie lepsze, i wszystko inne:)))
Własne zioła, to coś wspaniałego. Szkoda, że polski klimat nie pozwala nam cieszyć się nimi cały rok.
Ja hoduje póki co, tylko bazylię i miętę (która pięknie mi się opuściła z tamtego roku!) na parapecie. Ale mam chrapkę na lawendę i szpinak :)
Piękne zdjęcia!
Pozdrawiam Serdecznie!
U mnie ziemia w ogródku czeka właśnie na skopanie pod warzywne siewy ;)
pozdr!
poswix: Obiecujemy podzielić się w najbliższym czasie naszymi dotychczasowymi doświadczeniami!
Kasia: Mamy ten sam problem! Parapet nam się skończył, dlatego postaramy się w najbliższym czasie o jakąś elegancką skrzyneczkę.
Monica: Lawendę szczerze polecamy! Jeszcze w życiu nie wąchałem czegoś tak świeżego - wystarczy lekko potrzeć listki. Teraz czekamy aż zakwitnie, żeby wykorzystać ją w babeczkach. O szpinaku nie pomyśleliśmy, ale nadrobimy w przyszłym roku.
zemfiroczka: Może lepiej poprosić jakiegoś mężczyznę o pomoc? ;) Hodowla w doniczkach jest pod tym względem mniejszym wyzwaniem :D
Własny cząber jest rewelacyjny!:)
Ależ Szymonie - jasna rzecz, że ze szpadlem to się zaprzyjaźni Pan R. a nie ja ;)
[...] pora na posadzenie ziół i warzyw, które w tym sezonie chcemy wykorzystać w kuchni. Jak już pisaliśmy wcześniej własna zielona hodowla to same plusy, ale wbrew pozorom to wcale nie taka prosta sprawa. Niżej [...]
Prześlij komentarz