Dziś mnie tu nie ma. Dziś głos oddaję Mico :), a ja lecę poprzestawiać kilka garnków w kuchni OliveandFlour...
Ha! Nie będzie dzisiaj Klapsiary – zamiast tego będę ja, czyli mico. Mysza poszła urzędować do mnie na oliveandflour, więc ja się rozgoszczę na chwilę u niej. Nawet całkiem tu miło, nie powiem…A, no tak, ale przecież ja tu nie po to, żeby się rozsiadać wygodnie, tylko po to, żeby wam opowiedzieć o dwóch daniach kuchni cieszyńskiej. Więc zaczynamy.
Piwna polewka. Czyli zupa z piwa z twarogiem. Żeby ją przyrządzić potrzebujemy:
0,5 l. piwa
Ok. 120 ml. śmietany 12%
1,5 łyżki mąki pszennej
10 dag twarogu
Cukier
Sól, pieprz
Ew. szczypta cynamonu
Zupa piwna w mieście, którego druga połowa leży w Czechach, chyba nikogo nie powinna dziwić. Nie jest to jednak zupa piwna na styl niemiecki – z boczkiem, cebulką i kwaszoną kapustą, ale coś z zupełnie przeciwnego bieguna – zupa zabielana śmietaną i podawana z twarogiem, może być doprawiona na słodko [według upodobań]
A prostota tego dania aż powala – wystarczy, że zagotujemy piwo, następnie śmietanę dokładnie wymieszamy z mąką i do piwa ją. Gotujemy chwilkę intensywnie mieszając i uważając, żeby nie zważyć śmietany. Zupę doprawiamy do smaku cukrem, solą i pieprzem.
Na talerz wykładamy twaróg pokrojony w drobną kostkę, lub jeśli mamy taką fantazję ułożony w przeróżne fikuśne formy. Zalewamy zupą, możemy oprószyć cynamonem i voila! Gotowe!
Ja przyznam szczerze, że zrobiłem dwa podejścia do tej zupy – na początku próbowałem ją przyprawić na słono, ale wyszło coś średnio dobrego, dopiero później mnie olśniło i mocno doprawiłem całość cukrem, poprawiłem na koniec cynamonem i … to był strzał w 10tke. Zupa piwna zrobiona w taki sposób zdecydowanie mnie przekonuje – nie jest mdła, bo słodycz fajnie równoważy kwaśność śmietany i twarogu, a wszystko to dodatkowo przełamuje charakterystyczna goryczka piwa. Poza tym, pięknie wygląda – kremowa konsystencja, z wysepkami grudkowatego twarogu, poplamiona gdzieniegdzie cynamonem i odrobiną pieprzu rysuje bardzo ładny obraz.
Polecam serdecznie, ale koniecznie na słodko.
Drugim daniem ze śląska Cieszyńskiego, o którym chcę wam dzisiaj opowiedzieć są poleśniki, zwane też poliźnikami. Są to placki drożdżowe pieczone na liściach kapusty, podawane na słodko, polane masłem. Podobno kiedyś w czasie żniw czy dożynek, a na jesień jak się szło na szkubaczki, to gaździny piekły poleśniki i zabierało się je do pracy, zamiast kanapek.
Żeby zrobić jedną porcję poleśników [ok. 6 dużych placków] potrzebujemy:
Pół litra mleka
2 łyżki cukru
2 dag drożdży
35 dag mąki pszennej [najlepiej krupicznej, ale zwykła też się nada]
Jajko
Sól
Liście kapusty świeżej [najlepsze te zewnętrzne]
Masło, cukier waniliowy, słodka śmietana, starty piernik, mleko do namoczenia
Z 1/4 litra mleka, łyżki cukru, drożdży i 15 dag mąki pszennej przyrządzamy zaczyn – czyli mieszamy wszystko razem. Odstawiamy w ciepłe miejsce na jakieś 10min. Kiedy zaczyn ruszy [na powierzchni zaczną się pojawiać bąbelki] robimy ciasto, czyli – resztę mąki przesiewamy do miski, dodajemy jajko, resztę mleka i cukru, szczyptę soli, wlewamy podrośnięty zaczyn i wyrabiamy wolne ciasto. Będzie ono miało konsystencję mniej więcej ciasta naleśnikowego – czyli będzie dosyć płynne.
Znów ostawiamy na jakieś 30min. w ciepłe miejsce, aż ciasto podwoi swoją objętość.
Liście kapusty [najlepiej do tego nadają się te zewnętrzne liście – bo są duże i głębokie] płuczemy i osuszamy aż lekko zwiędną. Można też je sparzyć gorącą wodą.
Na takie liście chochelką lub dużą łyżką nakładamy ciasto i delikatnie rozsmarowujemy. Dobrze ułożyć liście na papierze do pieczenia, żeby, w razie gdyby ciasto wypłynęło nie zapaskudziło nam piekarnika.
Wrzucamy do piekarnika rozgrzanego na 180 º C na jakieś 20-25 min.
Gotowe placki wyciągamy z piekarnika, obieramy z liści i podajemy. Można je polewać stopionym masłem, można posypać tartym piernikiem, albo cukrem waniliowym i cynamonem, niektórzy moczą przez chwilę poleśniki w mleku. Słowem, co kto lubi.
Smak jest dosyć charakterystyczny – ciasto drożdżowe zrobione w ten sposób kojarzy się trochę z kluskami na parze, ale jako, że pieczone jest na liściu kapusty, więc nosi w sobie jej aromat, co w zestawieniu ze słodkimi przyprawami dodatkowo uatrakcyjnia i pogłębia jego walory. Moim zdaniem najlepiej smakują na ciepło, ale z doświadczenia wiem, że również świetnie się sprawdzają we wszelkich sytuacjach piknikowo – grillowo – imprezowych, nawet już przestygnięte, ale za to polane ciepłym, stopionym masłem.
To tyle, co chciałem wam dzisiaj opowiedzieć, ale to zaledwie malutka cząstka tego co kryje się w bogactwie Cieszyńskiej kuchni. Polecam wam gorąco cały Śląsk Cieszyński, nie tylko ze względu na jego niesamowite walory widokowo-turystyczne, ale także ze względu na ciekawą kuchnię, która stanowi swego rodzaju tygiel wielokulturowy – od wpływów austrowęgierskich poczynając, przez kuchnię góralską a na śląskiej kończąc.
Dziękuję bardzo Myszy za zaproszenie na bloga, mam nadzieję, że jej u mnie było równie miło jak mi tutaj.